Dzięki komórkom macierzystym lekarzom udało się zahamować cukrzycę u 14 osób. Poddani pionierskiej terapii pacjenci mogli odstawić igły i strzykawki z insuliną
Dwadzieścia milionów na całym świecie; sto pięćdziesiąt tysięcy w Polsce – ludzie, dla których zastrzyki z insuliny stały się codziennym rytuałem, z którego nie mogą w żadnym wypadku zrezygnować. Wszystko dlatego, że ich układ odpornościowy, zamiast chronić, zaatakował własny organizm. Zniszczył trzustkę, a dokładniej – wydzielające insulinę komórki beta. To istota cukrzycy typu 1.
Skoro trzustka nie może wyprodukować odpowiedniej ilości insuliny, to hormon trzeba podać z zewnątrz. 15 chorych brazylijskich diabetyków dostało jednak od uczonych szansę na rozstanie się z igłami. Wzięli oni udział w pionierskiej terapii cukrzycy z wykorzystaniem komórek macierzystych. Dają one początek innym komórkom naszego ciała, są „matkami” wszystkich tkanek i narządów.
To miał być mały eksperyment, ale jego wyniki przerosły oczekiwania autorów. Szczegóły pracy ujawnił wczoraj tygodnik „Journal of the American Medical Association”.
Dwa lata temu niejeden medyczny autorytet wieścił koniec kariery komórek macierzystych pochodzących od zarodków. Naukowy świat przeżywał bowiem wielkie rozczarowanie badaniami Woo-Suk Hwanga. Koreańskiego uczonego, który twierdził, że sklonował ludzkie zarodki, a potem wyciągnął z nich wszystkomogące komórki macierzyste. Uczeni chcieli je skłonić do przekształcenia się w dowolne komórki czy tkanki ludzkiego ciała gotowe zastąpić te wadliwe i chore. To byłaby szansa dla tysięcy ludzi, którym dziś medycyna nie może już nic zaofiarować. Woo-Suk okazał się jednak oszustem, który zdefraudował masę rządowych pieniędzy. A wokół komórek macierzystych pochodzących od zarodków popsuł się i tak już niedobry (ze względu na wątpliwości etyczne) klimat.
Po tej wielkiej naukowej wpadce niektórzy uczeni zaczęli znów spoglądać łaskawszym okiem na to, co bardziej znane i lepiej sprawdzone – komórki macierzyste pochodzące z dorosłego organizmu. Mają one teoretycznie mniejsze zdolności do cudownego przeobrażania się, ale ostatnio naukowcom udało się kilka spektakularnych doświadczeń z ich udziałem. W zeszłym tygodniu głośno było o pierwszych ludzkich zastawkach serca wyhodowanych z takich komórek. Teraz jest szansa na ratunek dla cukrzyków. Największa nadzieja medycyny XXI w. naprawdę zaczyna działać!
Pomysłodawcami projektu są dr Richard Burt z Northwestern University w Chicago i dr Julio Voltarelli z uniwersytetu w Sao Paulo. To oni wybrali 11 mężczyzn i cztery kobiety w wieku 14-31 lat (cukrzyca typu 1 z reguły atakuje ludzi bardzo młodych), u których sześć tygodni wcześniej rozpoznano chorobę. Wszystkim podano leki pobudzające tworzenie się komórek macierzystych, które następnie wydobyto z pobranej krwi i zabezpieczono w laboratorium. Najbardziej niebezpiecznym etapem było zniszczenie za pomocą chemioterapii wadliwie działającego układu odpornościowego. Lekarze chcieli w ten sposób wyeliminować główną przyczynę cukrzycy. Uszkodzenie układu odpornościowego naraża jednak pacjentów na rozwój groźnych infekcji. Aby zminimalizować to ryzyko, chorym podawano silne leki chroniące przed zakażeniem. Na końcu uczestnikom wstrzyknięto do krwi pobrane wcześniej ich własne komórki macierzyste.
„Terapia zadziałała! 14 pacjentów mogło zapomnieć o zastrzykach z insuliny. Poziom cukru w ich krwi jest w normie. Chory, którego obserwowaliśmy najdłużej (uczestnicy eksperymentu nie przystępowali do niego jednocześnie), nie potrzebuje insuliny od prawie trzech lat. Czterech innych – od dwóch” – pisze w komentarzu dr Voltarelli.
Teraz uczeni muszą wyjaśnić, co tak naprawdę udało im się zrobić. To nie jest bowiem jasne. Prawdopodobnie komórki macierzyste odtworzyły nowy, sprawny układ odpornościowy, który już nie atakował trzustki. Oprócz tego część komórek macierzystych mogła przekształcić się w komórki produkujące insulinę. Mógł też zadziałać całkiem inny, nieznany na razie mechanizm.
Ważne jest również to, że nowa terapia okazała się nie tylko skuteczna, ale też bezpieczna – oprócz nudności, wymiotów i wypadania włosów tylko jeden pacjent przeszedł poważne zapalenie płuc.
Konieczne będą kolejne, przeprowadzone na większą skalę próby. Sceptycy zarzucają bowiem Voltarellemu i Burtowi, że w ich eksperymencie udział wzięło niewiele osób, a okres obserwacji był krótki (średnio 18,8 miesiąca).
Wojciech Moskal
Źródło: Gazeta Wyborcza